Historia jednej linii...
Mamy maj, pachnący wiosną..Wszystko wokół kwitnie, rośnie, aż chce się żyć. Czas na schowanie zimowych kurtek do szaf i wskoczenie w coś lżejszego - no i tu zaczyna się problem. Jakimś cudem nie można dopiąć ulubionych jeansów, aokoszulka podejrzanie opina się na brzuchu..Zima zebrała plony i zamiast cieszyć się słońcem, mamy ochotę zarzucić na siebie sweter.
Czy ten problem Was dotknął? Bez paniki, mamy maj, do lata jest jeszcze trochę czasu. Ale to oznacza, że już nie ma wymówek, odkładania na "jutro", objadania się na zapas czy "ostatni raz, bo od jutra zaczynam dietę".
Już dziś mamy jutro, to ten dzień, kiedy zrobisz pierwszy krok do zadbania o swoją formę. Lenistwo czas schować z zimowymi ubraniami, najlepiej głęboko w szafie. Spójrz na siebie w lustrze, weź kartkę papieru i narysuj linię. Zaznaczmy na niej tygodnie, w takiej ilości, ile potrzebujesz REALNIE schudnąć. Załóżmy, że jeden tydzień to średnio 0,5 - 1 kg. Łatwe? Bo to jest łatwe, jeśli się wszystko zaplanuje iobędzie się trzymało założeń. Każdy tydzień to nowe wyzwanie, wprowadzane stopniowo, ale systematycznie. Np. w pierwszym tygodniu wprowadzę do mojego codziennego menu dodatkowe porcje owoców/warzyw. Może warto zainwestować w blender, który bardzo ułatwi nam sprawę, bo łatwiej jest wypić szklankę soku zomarchewek i jabłek, aniżeli zjeść taką samą ilość w całości. Mam na to siedem dni i nie odpuszczę. Drugi tydzień to stopniowe rezygnowanie ze słodzenia herbaty/kawy. Tu również mam siedem dni, zatem codziennie zmniejszam porcje cukru. Drugi tydzień to oczywiście kontynuacja założeń z tygodnia pierwszego. Trzeci tydzień poświęcam na zastąpienie "białych" węglowodanów "ciemnymi" - makarony białe wyrzucamy, a ich miejsce zastępują makarony pełnoziarniste. Podobnie robimy z pieczywem - dopuszczalne tylko z pełnego przemiału. Kolejny tydzień to rezygnacja z fast-foodów..Co tydzień to nowe wyzwanie, zaskocz siebie ioudowodnij, że tym razem dasz radę. Powoli wprowadzaj zmiany, wymyślaj, dokładaj, ale trzymaj się planu, zawsze.
Nad narysowaną wcześniej linią wpisuj wyzwania na każdy tydzień, natomiast pod linią wprowadzaj powoli aktywność fizyczną. Np. w pierwszym tygodniu załóż, że będziesz więcej chodziła, niż jeździła samochodem/autobusem. Wyrób w sobie nawyk maszerowania, spędzania więcej czasu na powietrzu. Chodzi o rozruszanie mięśni, przyzwyczajenie ich do wysiłku, rozgrzanie ciała. Kolejne tygodnie to już Twoja inwencja - możesz zapisać się na siłownię, zumbę, fitness, basen, wskoczyć na rower, rolki, ćwiczyć w domu (miliony gotowych zestawów znajdziesz chociażby na you tube).
Kartkę z wytycznymi miej zawsze przy sobie, odhaczaj każdy zaliczony tydzień. To naprawdę motywuje i daje energetycznego "kopa" do dalszego działania. Nie poddawaj się, bo na to już nie ma czasu. Podziękujesz sobie za tą pracę latem, kiedy poczujesz się lżejsza i odmieniona. Najważniejsze, to wyrobić w sobie zdrowe nawyki i trzymać się ich w codziennym życiu. Na co Ci kolejna "cudowna" dieta, która najczęściej kończy się efektem jo-jo i wpadnięciem w depresję. Ile razy to przerabiałaś?
Nasłuchałam się mnóstwo takich historii, a każda z nich kończyła się tak samo. Wotakich sytuacjach wyciągam kartkę papieru i rysuję na niej linię..Resztę już znasz:) Oczywiście to tylko zarys, do tego trzeba dodać odpowiednie posiłki, ale najważniejsze to ZACZĄĆ i trzymać się PLANU.
Spróbuj, przecież nic Cię to nie kosztuje....
Last week my gym instructor said I need to go to the nutritionist. Now reading your blog I feel more motivated to do that. Thank you Milka!
OdpowiedzUsuń